czwartek, 16 maja 2019

Kirke | Madeline Miller

Kirke | Madeline Miller
"Kiedyś myślałam, że bogowie są przeciwieństwem śmierci, ale teraz widzę, że są bardziej pogrążeni w śmierci niż ktokolwiek inny, bo są niezmienni i nie mogą utrzymać niczego w rękach"

Z twórczością Madeline Miller spotkałam się już parę ładnych lat temu, gdy całkiem przypadkiem wpadł mi w ręce "Achilles" jej autorstwa. Pamiętam, że początek książki ani trochę mnie nie zachwycił i przez sporą jej część nie mogłam się w nią wciągnąć. Ostatnie jednak zdanie czytałam ze łzami w oczach i sercem rozbitym na milion kawałków, a gdy odłożyłam ją na półkę i chwilę się nad nią zastanowiłam, trafiła ona do grona moich ulubieńców. Bardzo podobnie było w przypadku "Kirke". 

Książka śledzi losy tytułowej Kirke, bogini, która ani trochę nie pasuje do boskiego świata. Zawsze była za słaba, zbyt mało piękna i za bardzo naiwna, by czuć się w nim dobrze. Powodowana rozpaczą i zazdrością dopuszcza się czynu, za który zostaje skazana na wygnanie. W swoim długim, nieśmiertelnym życiu doświadcza wielu emocji, które kształtują jej charakter na przestrzeni książki. 
Widzimy, jak z samotnej, odrzucanej przez każdego bogini o ludzkim głosie, staje się potężną czarownicą, zawzięcie walczącą o swoje. 

Oprócz cudownego stylu Madeline Miller, w którym zakochałam się już przy okazji czytania jej poprzedniej książki, tym, co urzekło mnie w tej historii najbardziej, byli bohaterowie i sposób, w jaki zostali oni wykreowani. Na kartach tej powieści nie znajdziemy wyidealizowanych i mdłych postaci, a silnie zarysowane osobowości, pełne sprzeczności. Autorka przywiązała dużą wagę do realistycznego ukazania psychiki swoich postaci i tego, jaki wpływ mają na nią przeróżne wydarzenia. 

Bardzo podobała mi się metamorfoza Kirke, która na początku książki strasznie mnie denerwowała swoją naiwnością i ciągłym narzekaniem na to, że wszyscy wokół są dla niej okropni. Jednocześnie jednak wszystkie te wady sprawiały, że wydawała mi się prawdziwa, ludzka. Obserwowanie wszystkich zachodzących w niej przemian, tego, jak zaczynała uczyć się na własnych błędach, stawała się dzielna, niezależna i potężna, uczyła się kochać, cierpieć i walczyć o swoje, sprawiły, że bardzo się z nią zżyłam. 

Jeśli cenicie sobie mitologię, ciekawie wykreowanych bohaterów i niezwykłe pióro, które łączy to wszystko, "Kirke" jest strzałem w dziesiątkę.
 
 "Jego słowa nie mówią, że nie zaznamy bólu. Że nie zaznamy strachu. Znaczą tylko: jesteśmy tu. Płyniemy z prądem, kroczymy po ziemi, czujemy ją pod stopami. Żyjemy."

sobota, 16 grudnia 2017

Melody's Key | Dallas Coryell

Melody's Key | Dallas Coryell
  ,,Hope is the only thing that can't be taken away from you unles you allow it"

Dawno nie pisałam niczego, co nie byłoby wypracowaniem do szkoły, przez co mam wrażenie, że straciłam umiejętność logicznego przelewania myśli na papier, tym bardziej gdy są one dość chaotyczne. A wszystko to przez książkę, o której mam zamiar Wam opowiedzieć.

,,Melody's Key" opowiada historię Tegan Lockwood - niesamowicie utalentowanej młodej dziewczyny, która nie może w pełni rozwijać swych pasji przez wzgląd na trudną sytuację materialną swojej rodziny. Tegan rezygnuje z wymarzonych studiów, aby pomóc w prowadzeniu rodzinnego interesu, Lockwood Holidays. Okazuje się, że na to lato los przydzielił im niecodziennego gościa, jakim jest Mason Kane - amerykański bożyszcz nastolatek w pełnym rynsztunku składającym się z ładnej buźki, kiepskich piosenek i rzeszy rozszalałych fanek śledzących każdy jego krok. Mając dość świateł reflektorów i wścibskich fanów chłopak postanawia wyjechać do Anglii, by móc odpocząć i w spokoju zaczerpnąć tchu. Takim oto sposobem trafia do posiadłości prowadzonej przez Tegan i jej rodzinę.

Czytając tę książkę bawiłam się świetnie. Była urocza, zabawna i pomagała mi się zrelaksować po całym dniu spędzonym w szkole. Jednak gdy już ją skończyłam, w mojej głowie pojawiło się parę sprzeczności, przez co sama już nie wiem co mam o niej myśleć.

Książka opiera się na znanym nam wszystkim bardzo dobrze schemacie - mamy wyjątkową dziewczynę, która jako jedyna nie widzi tego, jaka jest niesamowita; pojawiającego się nagle  tajemniczego i nieziemsko przystojnego chłopaka ze skomplikowaną i bolesną przeszłością, i, oczywiście, rodzącą się pomiędzy nimi, mimo wcześniejszych uprzedzeń względem siebie, miłość.

Brzmi dość oklepanie, prawda? No, ale nie do końca tak jest.

Książka ma w sobie dość sporo oryginalności i momentami potrafi zaskoczyć. Mimo że jej całokształt jest dość mocno cukierkowy i przesycony romantyzmem, w tle pojawiają się ważne dla dzisiejszego środowiska tematy, takie jak orientacja seksualna i reakcja otoczenia na wyjątki od reguły, co jest jak najbardziej na plus. Bardzo podobał mi się także pomysł ukazania sławy od trochę innej strony, nie tak kolorowej, jak mogłoby się wydawać.

Ponadto oddaje dla autora pokłony za to, że poświęcił tak dużo uwagi muzyce, mimo że to relacje między głównymi bohaterami są tym najważniejszym wątkiem powieści. Cieszę się, że nie była ona tylko tłem dla stworzenia bardziej wypasionego efektu, a faktycznie odgrywała w tej historii ogromną rolę.

Tym, co najbardziej kupiło mnie w tej książce, nie licząc cudownego języka jakim jest ona napisana, są uczucia, które aż się z niej wylewają i wypełniają czytelnika po brzegi, pozwalając mu poczuć tę historię.

Ale żeby nie było tak kolorowo, mam też parę zastrzeżeń.

Tym co irytowało mnie od samego początku była idealizacja postaci Tegan. Czytając o milionach zalet jakie posiadała, czułam się zniechęcona do tej postaci i dość trudno było mi się do niej przekonać, gdyż nie wydawała mi się zbyt realna. Z czasem denerwujące stały się też iskry, które przeskakiwały pomiędzy bohaterami za każdym razem, gdy tylko się dotknęli.

Okej, przyznaję, że książka jest do bólu słodka, ale nie powiem żeby jakoś szczególnie mi to przeszkadzało. W końcu kto z nas nie marzy o takiej miłości?

,,Hope needs no evidence, just a decision. The decision is the hard part though"

Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po Melody's Key, koniecznie wejdźcie na kanał autora na yt, gdzie znajdziecie piosenki Masona i Tegan w jego wykonaniu!

Dla leniwców mojego pokroju, którym nie chce się szukać, wstawiam link:
https://www.youtube.com/user/DallasCoryell1/featured

Za możliwość zapoznania się z historią Tegan i Masona dziękuję autorowi!

sobota, 21 października 2017

Małe życie | Hanya Yanagihara

Małe życie | Hanya Yanagihara
,,Moralność pomaga nam tworzyć prawa, lecz nie pomaga nam ich stosować"

Za każdym razem, gdy pomyślę o tej książce w mojej głowie od razu pojawia się multum emocji, przez co dość ciężko powiedzieć mi o niej coś, co miałoby sens. Mimo to postanowiłam zabrać się do pisania tej recenzji, gdyż ta pozycja jest zdecydowanie warta tego, by poświęcić jej czas. Zasługuje na uwagę o wiele bardziej niż większość książek, o których trąbi się naokoło.

Książka opowiada o czwórce przyjaciół, którzy różnią się od siebie wszystkim. Wyglądem, poglądami, planami na przyszłość, charakterem, a mimo to odkąd się poznali są nierozłączni. Poznajemy ich gdy są młodymi ludźmi z głowami pełnymi ambicji i wspólnie z nimi snujemy się przez osiemset stron historii, po ulicach Nowego Yorku, towarzysząc im w spełnianiu marzeń i walce z demonami życia. Razem z nimi przeżywamy niepojęte wzloty i bolesne upadki, przez co przywiązujemy się do nich tak bardzo, że bycie świadkiem ich cierpienia staje się dla nas udręką. Wspólnie z nimi odkrywamy, że życie obfituje w masę niespodzianek, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych.

Przyznam, że nie miałam w planach sięgać po tę książkę, gdyż mimo tego obecnego wszędzie zachwytu nad nią, nie czułam się zachęcona na tyle, by na własną rękę zapoznawać się z tą historią i mierzyć się z jej dość pokaźną objętością.

Przez dłuższy czas dość skutecznie unikałam spotkania z tą pozycją, aż pewnego razu znalazłam ją na przecenie i moja niechęć odeszła w niepamięć, gdyż tanim książkom nigdy się nie odmawia. Korzystając z trwających wakacji od razu wzięłam się za czytanie tej cegiełki, co niezaprzeczalnie było najlepszą decyzją mojego życia.

Przyznam, że z początku dość ciężko czytało mi się tę książkę, głównie ze względu na bardzo długie rozdziały i dużą częstotliwość pojawiania się niezmiernie irytującej mnie postaci. Mimo to nie zniechęcałam się do lektury, będąc pewną, że ten lekko nudnawy wstęp jest konieczny, by zbudować zakończenie o jakim długo nie zapomnę. I tak też było. Finał tej historii jeszcze przez długi czas nie opuści moich myśli, czego bardzo żałuję. Na chwilę obecną nie mogę się zdecydować, czy bardziej kocham autorkę za stworzenie tej książki, czy nienawidzę jej za zdeptanie moich uczuć.

Żadna książka nie wywołała we mnie tylu emocji, co ,,Małe Życie". Nie jestem pewna, czy mogę nazwać to plusem tej książki, gdyż w trakcie jej czytania wielokrotnie odczuwałam odrazę do niektórych postaci, łączącą się z chęcią mordu. Dzięki tej pozycji zaczęłam zastanawiać się, czy istnieje odpowiednio wysoka kara za czyny, których dopuścił się w tej książce pewien bohater i wydaje mi się, że wszystko, co przyszło mi do głowy nie równoważyłoby w pełni wagi jego uczynków.

Z tego względu nie polecam tej książki każdemu, gdyż podejmowane są w niej tematy których raczej nie spotyka się w literaturze na co dzień. Nie mam tu na myśli jedynie homoseksualizmu, a również inne, odrobinę bardziej kontrowersyjne sytuacje, które - o zgrozo - często mają miejsce w prawdziwym życiu.

Jeśli czujecie się na siłach, by mierzyć się z prawdziwą emocjonalną bombą, zachęcam do sięgnięcia po ,,Małe Życie". Ta książka nieraz sprawi, że będziecie tonąć we własnych łzach, ale również upewni was w przekonaniu, że rodzina i przyjaciele to najcenniejszy skarb na świecie. Sprawi, że zaczniecie doceniać swoje życie, jakim by nie było i dziękować za nie każdego dnia. Tak przynajmniej było w moim przypadku, za co jestem niezmiernie wdzięczną Hanyi i jej przegenialnej książce

,,Znajdziesz prawdziwych przyjaciół. Zobaczysz. Łatwiej ci będzie ich znaleźć niż utrzymać, ale wierz mi, że to gra warta świeczki"


Czytaliście? Dajcie znać, co wy o niej sądzicie! 

piątek, 1 września 2017

sierpień 2017

sierpień 2017
Witam Was w pierwszym podsumowaniu miesiąca w moim wykonaniu! Co prawda nie przeczytałam w sierpniu zbyt wielu książek, bo zaledwie cztery, lecz wśród nich znalazły się pozycje, o których chcę Wam co nieco powiedzieć, gdyż zasługują na chwilę uwagi.

Pierwszą przeczytaną przeze mnie w tym miesiącu książką było znane już wszystkim ,,Małe Życie" Hanyi Yanagihary. Póki co nie będę Wam mówić o moich odczuciach, co do tej pozycji, gdyż szykuję na ten temat oddzielnego posta.


Kolejną książką, po którą sięgnęłam z polecenia moich dwóch przyjaciółek były ,,Notatki Samobójcy'' Michaela Thomasa Forda. Dostałam ją w swoje ręce wraz z informacją, że niesamowicie się przy niej uśmieję, co mocno mnie zdziwiło, gdyż tytuł brzmi raczej dość depresyjnie. Szybko jednak przekonałam się, że osoby polecające mi tę książkę miały rację. Humor głównego bohatera i jego słowne potyczki z innymi postaciami sprawiały, że praktycznie przy każdym rozdziale wybuchałam śmiechem. Mimo to nie zabrakło tu też wzruszających scen, przy których łzy cisnęły się do oczu. Polecam osobom szukającym przezabawnej książki, poruszającej przy okazji bardzo ważne tematy, takie jak samobójstwo, różnorodne choroby psychiczne i homoseksualizm.

 4,5/5 gwiazdek

Trzecią książką, po którą sięgnęłam było ,,Morze Spokoju" Katji Millay. Gdybym nie słyszała tak wielu zachwytów nad tą pozycją, zapewne w ogóle nie zwróciłabym na nią uwagi w księgarni, gdyż zarówno jej opis, jak i okładka wydają mi się dość tandetne. Jednak pochlebne opinie przekonały mnie do jej przeczytania, czego nie żałuję, gdyż ta książka naprawdę coś w sobie ma. Nie umiem dokładnie określić co to takiego, ale wierzcie mi, że ona to ma.

4/5 gwiazdek

Czwartą i ostatnią przeczytaną przeze mnie książką w sierpniu była ,,Obca" Diany Gabaldon. W końcu udało mi się zapoznać z tą historią i, tak jak się spodziewałam, totalnie straciłam dla niej głowę. (Prawdopodobnie to wina Jaimiego, gdyż on jest głównym powodem mojej miłości do tej książki, ale nie tylko, bo ta pozycja sama w sobie jest naprawdę cudowna) Od razu po skończeniu lektury zabrałam się za oglądanie serialu i przepadłam jeszcze bardziej. Znów straciłam duszę dla kolejnej książki. Cóż więcej mogę dodać - kocham i polecam.

5/5 gwiazdek

To by było na tyle w dzisiejszym poście. Koniecznie dajcie mi znać w komentarzu, czy czytaliście którąś z wymienionych przeze mnie książek i jeśli tak, to co o niej sądzicie. Pochwalcie się też waszymi stosami z sierpnia!

łączna ilość przeczytanych stron: 2249

niedziela, 6 sierpnia 2017

13 powodów | Jay Asher

13 powodów | Jay Asher
,,Tak naprawdę człowiek wie tylko to, co dzieje się na jego własnym podwórku, w jego własnym świecie. I kiedy wchodzicie z butami w jakąś część czyjegoś życia, nie poprzestajecie tylko na tym kawałku. Niestety, nie da się tu działać tak wybiórczo i precyzyjnie. Kiedy wchodzicie z butami w część czyjegoś życia, wchodzicie w całe życie"

13 powodów to pozycja, o której ostatnimi czasy słyszy się wszędzie. Głównie ze względu na wyprodukowany niedawno przez Netflixa serial, który zdążył już zebrać zarówno rzeszę fanów, jak i przeciwników. Ja osobiście zaliczam się raczej do tej pierwszej grupy, gdyż serial na prawdę mi się podobał. Miło spędziłam czas oglądając go i słuchając cudownej ścieżki dźwiękowej, która na tę chwilę jest moją ulubioną, jeśli idzie o filmy i seriale.

Po skończeniu serialu zaczęłam zastanawiać się, czy sięgnąć po książkę, jednak masa negatywnych recenzji dość skutecznie odwodziła mnie od tego pomysłu przez dłuższy czas. W końcu jednak moja ciekawość wzięła górę i gdy znalazłam ją na promocji, postanowiłam sprawdzić, czy na prawdę jest aż tak źle, jak wszyscy mówią.

Jak widać nie miałam zbyt wielkich oczekiwań, co do tej książki. Kierowała mną jedynie ciekawość i dzięki temu nie poczułam się zbyt rozczarowana, po skończeniu lektury. Tak jak wszyscy uważam, że serial przedstawia tę historię lepiej niż książka, z kilku względów, o których zaraz powiem, najpierw jednak przybliżę Wam nieco fabułę.

Nastoletni Clay Jansen znajduje przed drzwiami dziwną przesyłkę. W środku ukrytych jest kilka taśm magnetofonowych nagranych przez koleżankę z klasy Claya, Hannah, która kilka tygodni temu popełniła samobójstwo. Dziewczyna za ich pomocą podaje trzynaście powodów, dla których odebrała sobie życie. Clay podobno jest jednym z nich.

Tym, co najbardziej nie podobało mi się w książce, było skupienie się jedynie na emocjach Hannah. W serialu poznawaliśmy punkt widzenia każdej z osób, które w mniejszym czy większym stopniu miały wpływ na jej śmierć. Dowiadywaliśmy się dlaczego postąpili tak, a nie inaczej, dzięki czemu byliśmy w stanie choć minimalnie zrozumieć podjęte przez nich decyzje. Widzieliśmy też jak niektórzy z nich dzień po dniu zmagają się z własnymi demonami, tak samo, jak robiła to Hannah.

W książce zostali natomiast ukazani w bardzo płytki i przerysowany sposób. Na każdym kroku dobitnie podkreślane było, że to oni są tymi złymi postaciami w całej historii; nie zostali obdarzeni przez autora ani jedną pozytywną cechą. W zasadzie po przeczytaniu książki, wiemy o nich jedynie tyle, ile opowiedziała ma nam o nich Hannah.

Tłumaczenie książki wcale nie umila jej lektury. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy wyłapałam błędy ortograficzne, które dość mocno rzucały się w oczy. Niekiedy napotykałam również dziwne wyrazy, które - jak okazało się po wpisaniu ich w internet - nawet nie istnieją.

Tak więc książka przy serialu wypada bardzo kiepsko. Wydaje się być całkowicie wyprana z emocji i nie wywołuje tego napięcia, które czuło się podczas oglądania ekranizacji, gdy Clay konfrontował się po kolei z każdą z osób wymienioną na kasetach.

Mimo to ta ma również swoje plusy.

Posiada jeden aspekt, którym przewyższa wersję na ekranach. Jest to sposób samobójstwa Hannah. W serialu ta scena przedstawiona jest drastycznie i odrobinę zbyt szczegółowo. W książce jest to ułagodzone, co twórcy serialu powinni zachować, planując tę finałową scenę.
Poza tym Jay Asher ma przyjemny dla oka styl pisania, przez co książkę bardzo szybko się czyta. Lektura na jeden, góra dwa dni. Dodatkowo, podoba mi się morał całej historii, który każe nam uważać na to jak postępujemy w relacjach z innymi ludźmi, gdyż żaden czyn nie obejdzie się bez echa.

Podsumowując, polecam tę pozycję jedynie osobom, które ciekawią różnice między serialem, a książką i chcą przekonać się na własnej skórze, że ekranizacja może być lepsza.

,,Rolą czytelnika jest odszyfrowanie kodu, czyli słów, na podstawie całej posiadanej wiedzy o życiu i emocjach."

czwartek, 27 lipca 2017

Maybe Someday | Colleen Hoover

Maybe Someday | Colleen Hoover
 ,,For her I bend, for you I break."

O twórczości Colleen Hoover słyszałam zewsząd już od dłuższego czasu. W większości docierały do mnie same pozytywy, które wydawały mi się odrobinę przesadzone - no bo nie oszukujmy się - co może być aż tak wybitnego w młodzieżówkach? Sięgając po ,,Maybe Someday" przekonałam się, że jest kilka takich rzeczy.

Odkąd tylko postanowiłam, że przeczytam coś spod pióra Hoover, wiedziałam, że będzie to właśnie ,,Maybe Someday", gdyż fabuła tej powieści wydawała mi się najbardziej intrygująca. Co prawda wiedziałam o niej jedynie tyle, że opowiada o dwójce osób, dla których muzyka jest niezbędna do życia równie bardzo jak tlen, oraz o tym, że jeden z głównych bohaterów powieści jest głuchy. Jednak to w zupełności wystarczyło by mnie zaciekawić. I dzięki Bogu, bo to na prawdę dobra książka.

Według mnie jej największą zaletą były wplecione w fabułę piosenki, tworzone przez głównych bohaterów. Jestem pewna, że nie jedna osoba wypełniła ich fragmentami swój zeszyt z cytatami. Momenty, w których te utwory powstawały, opisane były w tak cudowny sposób, że czytając je, miałam wrażenie iż słyszę dźwięk gitary Ridge'a i śpiew Sydney. Poważnie!

Całkowicie wciągnęłam się w historię stworzoną przez Colleen, przez co strony umykały mi między palcami w zastraszającym tempie. Śmiałam się razem z bohaterami, płakałam z nimi i w tych smutnych chwilach, których doświadczyli, razem z nimi odzyskiwałam nadzieję, że może kiedyś będzie lepiej.

Colleen Hoover jest niezaprzeczalnie mistrzynią w graniu czytelnikowi na emocjach. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy mój śmiech zamieniał się we łzy i na odwrót. Potworne i cudowne uczucie zarazem!

Naprawdę polecam Wam tę książkę. Mimo że należy do pozycji lekkich, do poczytania na jeden wieczór, zapadnie Wam w pamięć na długo. Jestem pewna, że tak jak mi, ciężko będzie Wam się po niej otrząsnąć i przejść nad nią do porządku dziennego.

Ta pozycja w swej prostocie porusza tyle ważnych tematów, o których wciąż za mało się mówi. Pokazuje jak świat i ludzie go zamieszkujący traktuje osoby o pewnych brakach, którzy przecież nie wybrali sobie takiego losu. Zachęca nas do walki o swoje szczęście i samych siebie. Poucza, żeby cieszyć się wszystkim co nas spotkało i dziękować za to.

Nie wiem co tu jeszcze robicie, już dawno powinniście biec, by zaopatrzyć się w tę książkę. Ach no i nie zapomnijcie o chusteczkach! Zaufajcie mi, przydadzą Wam się.

“I feel like my maybe someday just became my right now.”

wtorek, 4 lipca 2017

Słowem wstępu - 25 książkowych faktów o mnie

Witam każdą zbłąkaną duszę, która zawędrowała do tego miejsca. Już od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem założenia bloga poświęconego miłości mego życia, czyli, ma się rozumieć, książkom. Ciągle znajdowałam jednak jakąś wymówkę i odkładałam wszystko na później. Teraz jednak postanowiłam pokonać swoje obawy i (nie da się ukryć) lenistwo, więc oto jestem! Mam nadzieję, że się dogadamy! Nie przedłużając zapraszam do zapoznania się z 25 czytelniczymi faktami dotyczącymi mojej osoby.

1.Ani razu nie przeczytałam Harrego Pottera
Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tych książek. Próbowałam obejrzeć filmy na ich podstawie, ale niezbyt mi się podobały. Tylko jedną część udało mi się obejrzeć w całości i jest nią bodajże ,,Książę Półkrwi".


2. Jeszcze nie zdarzyło mi się przeczytać żadnej książki więcej niż raz, nawet jeśli pałam do niej szczerą miłością. 
Nie zrobiłam tego, ponieważ nigdy nie mogę znaleźć na to czasu. Gdy przeczytam jedną pozycję od razu biorę się za kolejne, zalegające na mojej półce

3. Abym mogła odłożyć książkę i zająć się czymś innym, najpierw muszę doczytać do końca rozdziału. 
Nie lubię przerywać lektury, gdy jakaś akcja/wątek nie zostały dokończone, dlatego zawsze czytam rozdziały do końca. Ewentualnie do jakichś wyraźnie zaznaczonych przerywników(?)  Nie wiem, czy to ma jakąś sensowną nazwę.

4. Nie przeszkadzają mi złamane grzbiety. 
Oczywiście nie niszczę moich książek specjalnie, jednak gdy coś takiego się stanie, nie rozpaczam z tego powodu.


5. Nie przepadam za twardymi okładkami. 
Tak, przyznaję, że twarde okładki prezentują się cudownie i są o wiele bardziej odporne na zniszczenia, ale mimo to nie należą do moich ulubieńców. O wiele wygodniej czyta mi się książki w miękkiej oprawie, które mogę wyginać wedle uznania, byleby było mi wygodnie czytać. No i do tego są dużo lżejsze, a ja praktycznie za każdym razem wychodząc z domu, zabieram ze sobą książkę.


6. Nie przepadam za czytaniem e-booków.

7. Pomimo wielu pozytywnych opinii i zachwytów nad ,,Igrzyskami Śmierci" nadal nie przeczytałam tej trylogii i raczej nie zamierzam tego robić.
Podobnie jak w przypadku Harrego z tym wyjątkiem, że obejrzałam filmy i całkiem mi się podobały.


8. Nie potrafię pozbyć się żadnej ze swoich książek, nawet tych, które wolałabym wymazać ze swojej pamięci. 

9. Dużo razy zdarzyło mi się najpierw obejrzeć film, a dopiero później przeczytać książkę. 
Tym sposobem udaje mi się uniknąć rozczarowania i frustracji towarzyszącej oglądaniu danej ekranizacji. Dzięki temu polubiłam naprawdę dużo filmów, które prawdopodobnie nie przypadły by mi do gustu, gdybym wcześniej przeczytała książkę. Mówię tu na przykład o ,,Darach Anioła", ,,Percym Jacksonie" czy ,,Gwiezdnym Pyle". 

10. Będąc gdzieś w trzeciej klasie podstawówki uparcie twierdziłam, że nienawidzę czytać.
Oczywiście mimo to po lekcjach od razu biegłam do biblioteki zobaczyć, czy jest kolejna część przygód ,,Martynki", które w tym okresie uwielbiałam.


11. Po przeczytaniu naprawdę dobrej książki, nie mogę się powstrzymać i zanudzam wszystkich domowników, opowiadając o mojej nowej miłości.
Szczególnie częstym odbiorcą tych ataków jest moja mama, która ma mnie i moich książek już po dziurki w nosie, ale mimo to zawsze cierpliwie mnie wysłucha i nawet udaje, że ją to interesuje.


12. Bardzo często zdarza mi się przed rozpoczęciem książki zerknąć na koniec i przeczytać ostatnie zdanie. 
Wiem, że to bardzo niedobry nawyk i staram się z nim walczyć. Ostatnimi czasy nawet mi się to udaje.


13. Zawsze czytam książki do końca, nawet te, które mi się nie podobają. 
Choć jest jeden wyjątek, którym jest ,,Behawiorysta" Remigiusza Mroza. Doczytałam do 130 strony i sobie odpuściłam, bo strasznie mnie nudziła. (Nie bijcie mocno, proszę)


14. Moim ulubionym gatunkiem literackim jest fantastyka.

15. Rzadko natomiast sięgam po horrory i kryminały.

16. Mimo że uwielbiam piękne okładki, nigdy nie kupiłam książki jedynie ze względu na jej wydanie.

17. Nie przeczytałam żadnej książki po angielsku. 
Mam zamiar to zmienić, jednak nie wiem czy uda mi się to w najbliższym czasie.

18. Nałogowo zaczęłam czytać gdzieś w połowie szóstej klasy podstawówki. 

19. Pierwszą przeczytaną przeze mnie serią był ,,Dom Nocy" P.C Cast i Kristin Cast. 

20. Stamtąd też pochodzi mój pierwszy książkowy crush i jest nim James Stark.  

21. Obecnie lista moich książkowych mężów przewyższa chyba Mount Everest. 

22. Podobnie lista znienawidzonych głównych bohaterek. 

23. Oprócz mnie w mojej rodzinie nikt nie czyta książek. 
Choć moja 4-letnia siostra daje mi nadzieję, że to się zmieni, gdyż często przychodzi do mnie ze swoimi książeczkami i każe sobie czytać.

24. Bardzo rzadko czytam na raz więcej niż jedną książkę. 
Wolę w pełni skupić się na jednej historii i poświęcić jej jak najwięcej uwagi.

25. Nigdy nie jem podczas czytania.
Często za to piję. (głównie herbatę)

To by było na tyle w tym poście. Przepraszam za tak długą formę, ale nie potrafię wyrażać myśli za pomocą kilku wyrazów. Mimo to mam nadzieję, że Wam się podobało i jeszcze tu wrócicie.

Mamy jakieś wspólne nawyki? Koniecznie daj znać w komentarzu (;

Kirke | Madeline Miller

"Kiedyś myślałam, że bogowie są przeciwieństwem śmierci, ale teraz widzę, że są bardziej pogrążeni w śmierci niż ktokolwiek inny, ...

Copyright © 2016 Książki z Dzielnicy Cudów , Blogger